29 maja 2010

Auckland w 30 minut :)

Jeszcze nie zdążyłem się przestawić z czasem. Myślałem, że przyjdzie to łatwiej, ale o 20 już ledwo stoję na nogach, co powoduje że ląduję w łóżku i budzę się przed 5 rano... Tak więc dzisiejszy dzień zaczął się od projekcji "Żywota Briana" na laptopie :)

Poranny "krótki" telefon do Polski i uciekam na miasto z założeniem znalezienia oceanu. W końcu nie widziałem nigdy żadnego. Wyszedłem o 10 rano, bez mapy i jedynie z bladym pojęciem, że ocean jest gdzieś na południe, a docelowa dzielnica na zachód. Z tym przeświadczeniem ruszyłem przed siebie. Wniosek nr 1 - Auckland poza centrum to wielkie skupisko domków jednorodzinnych. Mijałem ładne, brzydkie, wille i rozpadające się. Z przerwą na śniadanie w Mc Donaldzie mijałem te domki przez następne 3,5 godziny... I za cholerę nie dotarłem do Oceanu :(

O 1 odezwała się Kitty, czyli moja nowa współlokatorka. Bez mapy z ogólnym rozeznaniem po terenie udało mi się trafić na ulicę, na której mieszka. Tam na mnie czekała i tak się poznaliśmy :) Krótki opis dla ciekawskich. Kitty nie jest miss piękności, jest pulchna, ma fioletowe (sic!) włosy i mówi o sobie, że jest lesbijką. Na ile to prawda - nie wiem. Wiem natomiast, że jest bardzo sympatyczna i bardzo, bardzo dużo mówi. Dla mnie rewelacja, bo muszę szybko oswoić się z językiem :)
O samym mieszkaniu na pewno więcej napiszę jak już się wprowadzę, a wprowadzam się jutro. Kitty jest na tyle uprzejma, że przyjedzie samochodem zabrać moje rzeczy. Mogę natomiast powiedzieć, że mieszkanie oprócz Kitty zamieszkuje jeszcze jeden współlokator (którego imienia nie zapamiętałem) oraz królik i mały piesek, którzy gonią się w kółko po ogrodzie. Żeby było zabawnie raz piesek królika, raz królik pieska.

No i w końcu pierwsze wrażenie po kontakcie z prawdziwymi Kiwi. Kitty jest kiwi i jafa, sama się tak nazywa i się z tego śmieje. Dodatkowo jej drzwi są zawsze otwarte. Przez kilkadziesiąt minut kiedy tam byłem wpadła sąsiadka (40 letnia kiwi), na pogaduchy (i już została) i 16 letni sąsiad. Mnie się bardzo podoba, jako że potrzebuję się uczyć języka i mieć kontakt z ludźmi, żeby nie zdziczeć jak w tym cholernym hostelu :)

Po ok pół godziny pogawędki powiedziałem, że chcę sobie pójść znaleźć ten cholerny ocean :) więc Kitty stwierdziła, że zabierze mnie tam samochodem, bo to daleko. Sąsiadka oczywiście powiedziała, że ona też jedzie i tak oto 2 kiwi zabierają obcego faceta na przejażdżkę po mieście.

Przejażdżka zaczyna się od... sklepu monopolowego! Kitty wpada, kupuje po 2 piwa (prowadzi sąsiadka, cholera jak ona miała na imię...), siadamy i jedziemy. Sąsiadka bez obciachu otwiera piwko za kierownicą i sączy. Pytam, czy im tak wolno, a ona na to "nie, nie wolno, ale wszyscy kiwi tak robią, nie przejmuj się". Pytam czy nie kontroluje ich policja i czy nie mają jakiś limitów na promile, a ona "no mamy, ale jak nas zatrzymają to się po prostu nie chwal, że pijemy i damy radę :)". Tak więc śmierć w oczach, nie dość, że jedziemy cały czas pod prąd, to jeszcze prowadzi pijana baba!

Kilka wdechów, zapinam pasy i jedziemy :) Podczas około pół godzinnej podróży pokazały mi Mt Wellington, plażę, ocean, jakiś pomnik (nie zapamiętałem, ale mam foto :), centrum w którym byłem wczoraj, dzielnicę bogaczy, dzielnicę biurowców, dzielnicę pań lekkich obyczajów (ciekawostka: dzielnica ta dzieli się na część skośnookich pań, białych pań i... transwestytów!).
Potem odwiozły mnie pod hostel, gdzie umówiliśmy się na kolejny dzień ok 18 na wprowadzkę.

Podczas podróży dziewczyny poruszały dziesiątki tematów. Najważniejszy to skośnoocy kierowcy, którzy są tutaj głównym przedmiotem żartów. Ponoć jeżdżą fatalnie. Były też narzekania na polityków, podatki, ceny papierosów itd itd :) Ogólnie o wszystkim po trochu. Kolejną ciekawostką natomiast jest to, że kiwi traktują główne wyspy NZ jako zupełnie odrębne. I tak Kitty była tylko raz w życiu na południowej a jej sąsiadka ani razu! Taniej dla nich jest polecieć na wakacje do Australii czy na Fiji, niż polecieć na południową wyspę! Bo otóż podobno nie dość, że loty są drogie, to gdyby ktoś chciał pojechać, to oprócz ok 800km do przejechania musi zabulić ok 300$ za podróż w jedną stronę promem pomiędzy wyspami. A podobno południowa wyspa jest ładniejsza... Cóż. Panie poleciły mi za to muzeum (może uda się jutro wybrać), żeglugę i pływanie z delfinami. Podobno jest jakiś rejs, który gwarantuje obejrzenie ławice delfinów.
Jeśli chodzi o rekiny, to ponoć ich tu nie ma. Za to jest dużo meduz, których należy się wystrzegać. Zła wiadomość jest taka, że w okolicy nie ma miejsca dla surferów. Najbliższa falista plaża jest ok 200km stąd. Cóż, trzeba będzie się zaopatrzyć w samochód. Za to 300km stąd są góry i można pojeździć na nartach.

Na koniec ciekawostka. W NZ diesel jest dużo tańszy niż benzyna (ok 1.1$ za diesel vs 1.7$ za benzynę). Więc kiedy poruszyłem temat, stwierdziłem że lepiej kupić diesla. Okazało się, że nie. Bo otóż NZ jako kraj zielonolubny ma wysoki podatek od samochodów z napędem diesla, co powoduje że sumarycznie wychodzi się na zero (podobno).

Tyle z dzisiaj. Zbliża się godzina snu, ale dziś może przeciągnę do 21 jak dobrze pójdzie :)
Już jutro pierwsze wrażenia z nowego mieszkania.

7 komentarzy:

Magda pisze...

Pierwsza ;)

Magda pisze...

Myślisz, że nie byłoby Ci łatwiej jakbyś zaopatrzył się w mapę ;)
Kiedyś czytałam, że przestawienie na zmianę czasu zajmuje jeśli odejmujemy godziny, to tyle dni ile godzin ubyło, a jeśli dodajemy to dwa razy tyle dni, co godzin przybyło
A co z papugami?

Ralf pisze...

Ha no tak! Widziałem pierwsze dziwne stworzenie! zapomniałem o tym napisać :) Niestety tylko z samochodu. Na jednej z górek było takie czarne, z długimi nogami i długim zakrzywionym dziobem. Nie wiem co to było, ale fajne - my nie mamy takiego :D

A z mapą jest tak, że jak idziesz po wyznaczonej ścieżce to nie zwiedzasz, tylko szukasz punktu docelowego :) Ja preferuję opcję - idę przed siebie. W końcu gdzieś trafię. I zwykle trafiam :)

Unknown pisze...

A ja spytam z ciekawości czy jeżdżą tam na rowerach? ;-)

Magda pisze...

Trafiasz gdzieś, czasami nie wiesz gdzie :p

Ralf pisze...

@Maciek - jeżdżą, aż za bardzo. Prawie przy każdej drodze jest ścieżka rowerowa. Poczta jeździ rowerami, policja jeździ rowerami :) Ogólnie to są bardzo cięci na środowisko. Ale o tym będzie jeszcze niejeden wpis :)

@Magda - i o to chodzi :) na tym właśnie polega zwiedzanie poprzez błądzenie :p

Magda pisze...

Wstaję sobie rano, otwieram bloga i facebooka licząc na nową porcję informacji a tu pusto!
I jak ja teraz zacznę dzień?

Prześlij komentarz