19 czerwca 2010

Atak spamerski na pracodawce :)

Minął pełny dzień od pierwszej rozmowy kwalifikacyjnej a ja robie z siebie idiotę ;) Przejrzałem wczoraj prawie całą kafelkową godzinę jeszcze raz całą stronę immigration o wizie pracowniczej. Jest tam napisane, że wizę dostaje się (czyli moim zdaniem na pewno), będąc na (w wolnym tłumaczeniu) „krótkiej liście zawodów poszukiwanych w Nowej Zelandii i Australii”. I na takiej liście jest informatyk z wykształceniem przynajmniej mgr. Czyli na mój gust oferta pracy jest i wiza pracownicza na 200%. I takie info wraz z odpowiednimi linkami przesłałem Richardowi. Ten odpisał mi popołudniu, że ok., ale żebym mu wysłał przykładowe kody mojej pracy, o których mówił mi na rozmowie. SHIT! Zapomniałem. Więc szybkie maile do Polski do kilku osób, bo oczywiście geniusz nie zabrał ze sobą żadnych próbek i dziś właśnie idę do kafejki odebrać je z maila. Ogólnie lipa, bo nie mogę ich dzisiaj wysłać, bo muszę przetłumaczyć komentarze, zmienne, funkcje itd., bo co im z polskiego nazewnictwa. Wyślę więc jutro, ale cholera jutro jest sobota. Więc zrobię z siebie idiotę i napisze w mailu prawdę ;) Cóż, ważne że mnie nie zbył mailem, tylko dalej się interesuje.

W międzyczasie dostałem zaproszenie na kolejną rozmowę kwalifikacyjną ;) co nie pozwoli odrosnąć mojemu zarostowi. Niestety nie uwieczniłem na zdjęciu, ze względu na pośpiech, więc ciekawskim będę mógł pokazać dopiero przy dłuższej przerwie. Niestety kolejne zaproszenie dostałem z firmy z Wellington. Wszystko było by fajnie, bo pasuję idealnie pod ich ogłoszenie, sęk w tym, że stolica jest jakieś 600km stąd… Pociągiem jedzie się 12h! Tyle samo zresztą autobusem. Są tanie NZ linie lotnicze, kursujące po kraju, więc dzisiaj muszę się rozeznać ile będzie mnie kosztowała taka rozmowa kwalifikacyjna. No bo jeśli pociąg/autobus to trzeba dodać przynajmniej 2 noclegi (chyba, że uda się podróż nocna). Jeśli samolot, to trzeba dodać koszt dojazdu na/z lotniska, które tutaj nie są tanie + ewentualnie 1 nocleg, jeśli okaże się, że nie da się złapać lotu rano i wieczorem. Ogólnie lipa. A wszystko wzięło się z tego, że koleś który do mnie napisał, napisał „widzę, że jesteś z Wellington, więc zapraszam Cię w przyszłym tygodniu na rozmowę kwalifikacyjną”. Ślepak tylko nie zauważył, że jestem z Mt Wellington, co oznacza dzielnicę Auckland! Ale nic, może to i lepiej. Tak może by mnie nie zaprosił ;) JAFA nie są zbytnio lubiani w NZ, jako że nie pasują do ogólnej kultury luzu i spokoju.

Nie zrażając się dzisiaj zamierzam zaplanować wycieczkę przez całą północną wyspę. Wczoraj natomiast większość dnia spędziłem próbując naprawić 3 komputery Lindy. Niestety na żadnym nie działa system, a one nie mają choćby jednej płytki. Tzn. na jednym działa, ale po jakiś 10 minutach pracy się zawiesza. Więc chciałem naprawić pozostałe 2, ale jak na złość działa najstarszy i ma problem z odczytaniem dysków tych 2 nowszych. Nic to, Bartek w sobotę ma mi przywieźć płytkę windowsa, spróbujemy odzyskać systemy z płytki, ewentualnie po prostu nadgramy. Wieczorem obejrzałem film, zjadłem kolację i poszedłem spać. Jakoś specjalnych wydarzeń nie zanotowałem. Notuję za to specjalne wydarzenia w Polsce. Co tam się dzieje? Zawsze najciekawsze plotki przychodzą, jak człowiek jest daleko i nie ma się jak dowiedzieć więcej szczegółów. Piszcie, plotkujcie, inni (nawet po drugiej stronie świata) też chcą wiedzieć ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz