30 czerwca 2010

Muzyka i cholerny telefon

Wczoraj pół dnia bawiłem się komputerem i różnymi programami, a w tle leciała muzyka. I muszę przyznać, że tak po kilku godzinach słuchania różnych piosenek, bardzo dużo kojarzy mi się z sytuacjami, wspomnieniami itd. Jest to logiczne, zważając na to, że moja pamięć wzrokowa jest jaka jest, większość rzeczy kojarzy się z dźwiękami. W każdym układzie wczoraj w ucho wpadło mi kilka piosenek, w tym o dziwo jedna polska ;) Więc z tym okresem, oczekiwania na pracę, szalonej wycieczki na koniec świata w ciemno, bez żadnych załatwień, będzie mi się kojarzyła od wczoraj ta piosenka. Co prawda opowiada zupełnie o czymś innym, ale mniej więcej takie odczucie towarzyszyło wyjazdowi, zrobić coś, zmienić coś. Wcześniej tylko praca, praca, praca, a teraz przynajmniej coś nowego – nuda, nuda, nuda haha :) Ale też nowi znajomi, nowy język, nowy kraj, wszystko nowe. I o to chodziło. I nawet gdyby świat się zawalił i nie udało by się tutaj zostać, na pewno będę z uśmiechem słuchał tej piosenki, bo zrobiłem to co chciałem i niczego nie będę żałował! :)

Dzisiaj mam nadzieję w końcu umówić się z tym kolesiem od wolontariatu, dostałem prawidłowy numer i zaraz będę dzwonił. Może uda się umówić jeszcze na dzisiaj, to na pewno zajęło by mi trochę dnia, jako że dzisiaj totalnie nie ma pomysłów na spędzenie czasu. No może poza gotowaniem obiadu. Ponieważ mam dużo czasu, dużo czasu spędzam w kuchni. Jest jednak jedna wada – otóż gotowanie zwykle kończy się nadmiarem, co skutkuje jedzeniem na 2 a nawet na 3 dni. To również skutek tego, że tutaj mięso nie sprzedaje się na wagę. Nawet w sklepach mięsnych mięsko jest po prostu pakowane w gotowych porcjach a najmniejsze to takie po 0,5kg. Zdecydowanie za dużo na jedną porcję ;) I tak jeden dzień spędzając w kuchni, następny jeden lub nawet 2 mam wolne, ponieważ muszę zjadać odgrzewany obiadek. Myślałem o dzieleniu mięska i zamrażaniu, niestety nasza lodówka ma małą zamrażarkę i ledwo mieści się tam mój 1kg warzyw mrożonych oraz dziewczyn kilka mrożonek. Upychanie tam dodatkowo mięska mija się z celem, aczkolwiek zapewne oszczędziło by też kasę. Ostatnio była promocja na nogi kurczakowe, można było kupić 1kg za niecałe 5$, taniej nawet niż w Polsce. Wadą natomiast było to, że pakowane były właśnie po 1kg, taki spory worek. Miałbym ich pewnie na tydzień, tylko co z nimi zrobić? Cholerny mięsny.
Dzisiaj też jestem poraz drugi maksymalnie wkurzony na mój telefon. Ponieważ bateria jest na wymarciu, zdarza jej się pokazywać „full” podczas gdy tak naprawdę jest pusta. I tak dzisiaj drugi raz podczas mojej historii pobytu tutaj dzwoni ktoś z zastrzeżonego numeru, ja pewny swego próbuję odebrać a tu sru, telefon się wyłącza. W ogóle to już 3 raz, ale raz był w sobotę, więc raczej nie obstawiam, że był to pracodawca. No nic, z wielką nadzieją mam nadzieję, że ten ktoś zadzwoni raz jeszcze a przy okazji, że nie była to ta sama osoba co dzwoniła wcześniej i też się natknęła na rozładowaną baterię. Cholerny świat. Najgorsze jest to, że przy takim stanie baterii nie ma sensu doładowywać ją co wieczór, bo to zupełnie ją zajedzie. Tymczasem jak pokazuje, że jest full, to niech przynajmniej nie oszukuje i zejdzie jedną kreskę niżej. Ehh. Jest też pomysł, żeby co wieczór telefon po prostu rozładowywać, tylko nie znam tutaj żadnego darmowego numeru, gdzie mógłbym zadzwonić i zostawić telefon włączony aż do rozładowania. No nic, jak się wkurzę to kupię tutaj baterię, która pewnie przekracza wartość tego cholernego starego złomu! Grr…

I jeszcze zabawna rzecz :) Ponieważ po raz kolejny dzwoni ktoś z agencji i chce mnie reprezentować (jutro mam spotkanie, na szczescie to byl ten zastrzezony numer, ktory zadzwonil raz jeszcze po godzinie), postanowiłem zrobić sobie ściągawkę. I to nie dlatego, że nie radzę sobie z angielskim na żywo. Bardziej z tego powodu, że podczas takiej rozmowy jest większy stres niż w Polsce. Z prostego powodu, wiesz doskonale, że oprócz Twoich kwalifikacji, może nawet przede wszystkim, oceniają Twój język. Dlatego trzeba uważać na słowa, trzeba uważać na gramatykę itd. Dlatego napisałem sobie kilkanaście pytań, które sam bym zadał kandydatowi + które już zostały mi zadane i napisałem sobie odpowiedzi po angielsku :) Nie, nie stukam ich na pamięć jak pewna Joanna :D ale przyswajam sobie co chcę powiedzieć, co pozwoli mi bardziej się wyluzować i skupić właśnie na mówieniu, bardziej niż na uważaniu na język :)

5 komentarzy:

? pisze...

wybacz złosliwosc ( tak, posiadm jeszcze ta ceche...) ale podobno inteligentny czlowiek nigdy sie nie NUDZI - mnie osobisc krew zalewa jak slysze ze sie rozbijasz na drugim koncu swiata gdzie wiekszosc ludzi nawet nie marzy zeby pojechac i notorycznie na tym blogu piszesz ze sie NUDZISZ - wez sie w garsc! Biegaj, zwiedzaj, zaczepiaj ludzi, chodz do pubow barow, do kina a nie jak gosposia domowa sprzatanie obiadek film play station... kryzys wieku sredniego cie dopadl???

? pisze...

i cokolwiek odpiszesz w tym temacie i tak potraktuje jako tlumaczenie - (brak pieniedzy, oszczedzanie, brak samochodow itp itp...) byly czasy ze wszelkie przeszkody ci nie przeszkadzaly w realizowaniu pasji podroznika - przpomne ci 14 godzin roboty 6 dni w tygodniu a w dzien wolny pozyczony samochod - i 5 godzinna jazda gorna polka do kanionu, powrot o 24.00 a rano znow do roboty. Kanapki i termos, zeby kasy nie tracic w knajpach i jakos sie dalo.... oh starzejesz sie...

Anonimowy pisze...

no dobrze Iza mówi!! a co do telefonu to ja w takim razie bym go trzymał cały czas na kablu, podłącz go do kontaktu i niech tak sobie leży.Jak ktoś zadzwoni to nie będziesz się bal,że Ci padnie w ważnym momencie:) Ale ta praktyka w gotowaniu i dietetyce też może się przydać pisałem Ci na mailu:)

Chris Steam pisze...

Napisz do mnie na imie.nazwisko (maupa) gmail (imię nazwisko mam nadzieję znasz... :D ) to Ci podeślę fajny dokument po angielsku, jakie pytania moga być zadawane i jakie powinny być odpowiedzi (w sensie, w jakim stylu odpowiadać). Mi pomogło, Tobie też się może przydać... :)

triana pisze...

Fajny blog! Szkoda, ze dotarlam do niego z tak duzym opoznieniem, w przeciwnym razie zamiast Hiszpanii wybralabym Nowa Zelandie (chociaz nigdy nie jest za pozno). Podziwiam za odwage postawienia wszystkiego na jedna karte :)
PS. Zapewniam, ze bieganiem (czego tutaj jest sporo... 23 km w jeden dzien, niezly wyczyn), chodzeniem do barow i zaczepianiem ludzi (co sila rzeczy sie dzieje bedac nowym za granica) tez sie mozna znudzic. Wtedy takie posiedzenie w domu i ponudzenie sie bywa zbawienne :)
Powodzenia!

Prześlij komentarz