14 lipca 2010

Happy b-day to me :)

Dzisiejszego dnia mija 27 lat, czyli 9855 dni, czyli 236520 godzin, czyli 1,419x10^7 minut mojego życia (źródło).
Z okazji urodzin postanowiłem sobie pospać do oporu. Tymczasem 8.20 obudził mnie telefon od Alana z Christchurch, który załatwił mi wideo interview z firmą, do której pisałem przepiękny paragraf, dlaczego chcę u nich pracować. Ponieważ dzisiaj imprezuję sam z sobą, umówiłem się na jutro, bo dzisiaj po prostu nie mam ochoty ;)
Skończyliśmy rozmawiać, szybko odpisałem mu na maila i pierniczę, idę spać dalej. DUPA! 8.40 kolejny telefon. Tym razem Sharnie z Auckland, chciała by się zobaczyć na rozmowie w piątek. Co to kurna moje urodziny czy co, że się tak wszyscy zwalili? :p

Podsumowanie dnia urodzinowego będzie jutro. Tymczasem dzisiaj będę narzekał ;) Zostałem sam w zwierzyńcu! Starka to mega niewychowany pies. Nie dość, że pół dnia wyje za właścicielkami, nie dość że nie da się z nim chodzić normalnie na spacery, to jeszcze nauczony jest spać w łóżku. Fajnie, ale z mojego łóżka wy... spadaj. Moje łóżko jest jednoosobowe, to oznacza, że pies poprostu nie ma na nim miejsca. Dlatego dostał zakaz wchodzenia. Nic to, jakaś druga w nocy, postanowił sobie, że wskoczy... na mój brzuch! No bo w końcu nie ma miejsca! Ooo nie, pierniczę, zamknąłem go na korytarzu, zamknąłem drzwi i nie zważając na Noise Control, włączyłem sobie muzykę na laptopie, żeby zagłuszyć jego wycie.
Najspokojniejszy jest królik z ADHD. Tymczasem Gucci, czyli papużka, którą Kitty trzyma w pokoju na co dzień, daje koncerty cały dzień. Ponieważ obecnie siedzi w salonie, nie da się skupić, oglądać tv, nic się nie da, bo ten skubaniec zagłusza wszystko. Istne zoo, że też się zgodziłem pilnować tego :/

Pocieszenie jest takie, że przywitała mnie przepiękna pogoda z samego rana. Świeci słonko i w cieniu jest jakieś 14 stopni. Wciąż jest środek zimy, więc jak dla mnie rewelka :) Minus jest taki, że przeprowadzając się ewentualnie do Christchurch, czeka mnie prawdziwa zima. Na południowej wyspie normalnie pada śnieg, w nocy jest ujemna temperatura itp. Ale to na razie odległe plany. Jeśli uda się dostać TĄ pracę, to jest to najlepsza oferta z wszystkich dotychczas. Była z dużej firmy robiącej strony hotelowo/wypożyczalni samochodów (dzisiaj już mogę powiedzieć, że było to iMall Brands), było z tutejszego odpowiednika PZU, czyli AA (pierwsza rozmowa i Richard), była z open-source'owej firmy, która chciała ślepej wiary w open source. Tym razem jest okazja dostać się do amerykańskiego oddziału firmy, która... buduje m.in. silniki przeglądarek! Nie, nie jest to google złośliwcy ;) ale duża firma z kilkoma oddziałami na świecie. Naprawdę świetna rzecz do CV. A przy okazji dla mnie ciekawa ścieżka rozwoju. Trzymajcie kciuki.

Na koniec a propos trzymania kciuków. Wczoraj doszedłem do wniosku skąd bierze się ten mój stres i ciągłe myślenie tylko o tym, żeby dostać pracę. Otóż każdy z was, tak Ty też, pokłada we mnie wielkie nadzieje. Każdy patrzy jak to jeden mały człowiek zrobił szaloną rzecz, żeby tylko spełnić swoje marzenia. I te wszystkie oczy skierowane na mnie powodują, że czuję cholerną presję na to, żeby się udało. Tymczasem wiem, że może się nie udać i będzie to równie piękne wspomnienie w życiu, doświadczenie i kop motywacyjny, żeby udało się następnym razem. Dlatego dzisiaj prośba do Ciebie :) Z okazji moich urodzin, pomyśl sobie "nieee, nie uda mu się", a ja tymczasem dostanę ekstra dawkę energii i pokażę Ci, że właśnie się uda. Nie dlatego, żeby spełnić Twoje oczekiwania, ale dlatego, żeby spełnić swoje marzenia! O!

p.s. okolicznościowy. We wczorajszych wiadomościach, z okazji zakończenia mistrzostw przypomniano jedną rzecz. Jedyną niepokonaną drużyną na tych mistrzostwach jest... Nowa Zelandia! Go All Whites! :)

6 komentarzy:

Marcin pisze...

Najlepszego :)

p.s. Nie uda Ci się . O !

Pat pisze...

Najlepszego :)
A wiesz, ze jestes mlodszy ode mnie o cale 3 dni??? :P
gowniarz ;P

Unknown pisze...

Sto lat!!!

? pisze...

Znowu nalezy Ci sie zjebka - taka urodzinowa... Presje to TY czujesz i to nie ma nic wspolnego z tym czy ktokolwiek wierzy ze ci sie uda lub nie. Jakby wszyscy mowili ci ze jestes stukniety - i ze porywasz sie z motyka na slonce to dobiero bys marudzil!!!!

To co rozni ludzi suckcesu od innych - nie jest wcale lepsze wyksztalcenie ani szczescie ani ciezka praca - to jest umiejetnosc koncentracji na wyznaczonym sobie celu - determinacji i pewnej elstycznosci a przede wszytkim - skupienie sie na sobie i olewanie regularnie tego co mowia inni. Sluchaj - ale wyciagaj z tego tylko to co jest Ci potrzebne. Nie musisz nikomu nic udowadniac. uda sie, nie uda sie - co to wogole znaczy?? Ty sam dla siebie jestes ograniczeniem, sam sobie jestes nawiekszym zrodlem stresu i najwieksza przeszkada.

Wiec tak urodzinowo - uwolinj sie z tej swojej "skorpuki" - zrob cos szalnogo wez autobus przespij sie na plazy, plywaj w zimnym oceanie!!! Bez "ale" bez "Iza nie rozumiesz"... A potem - zafudnuj sobie randke z samym soba - przyjzyj sie sobie krytycznym okiem odkryj swoje ograniczenia i swoje mocne strony - bez falszowania i zbednej skromnosci...

I odpowiedz sobie na pytanie - czy jestem gotowy osiagac sukces???

Anonimowy pisze...

Kurde Izka dobrze mówi! Zgadzam się w 100%, tak to jest! To może zorientuj się jak założyć swoją firmę, po co pakować się na etat, jeśli być może założenie własnej firmy wiązałoby się z mniejszymi formalnościami wizowymi:)! Choćby nawet taki konsulting IT...Yeah!

Ralf pisze...

Dżizas, kryzysu formy mieć już nie można :p Przeca se poradzę, nie bójcie się, tylko musiałem się wygadać emocjonalnie :p
Dziękuję jednak za słowa wsparcia, bardzo mądre :)

@Paweł - chciałbym, to była by świetna sprawa. Na to jednak trzeba business visa = minimalny wkład 500k $ do otrzymania takiej.

Prześlij komentarz