20 lipca 2010

Niecierpliwość i błędy

Mamy ją wrodzoną. Tzn. my w znaczeniu Polacy, a może nawet Europejczycy, czy nawet cały Zachód. Tutaj jednak wszystko robi się na zwolnionych obrotach. Ciężko się do tego przyzwyczaić. Wszyscy w koło powtarzają, że nawet jeśli byłem na jakiejś rozmowie rekrutacyjnej, to kilka tygodni może zająć zanim się zdecydują w jedną czy drugą. Tutaj po prostu nikomu się nie spieszy. No może z wyjątkiem mnie ;)
I tak złapałem się już któryś raz, że piszę maila do kogoś a potem siedzę i wyczekuję na odpowiedź. Tzn nie tak, że siedzę i patrzę w skrzynkę, ale wszystkie myśli biegają w koło tego, żeby sprawdzić czy już ten ktoś odpisał. To jest chore, ale nie da się za cholerę od tego odzwyczaić. Zresztą tak samo jak poczucia winy o zawalonej rozmowie rekrutacyjnej. Pomimo, że odrzucili moją kandydaturę (Ci 2 tyg. temu) z zupełnie innego powodu, niż błędy na rozmowie, nie da się pozbyć tego cholernego uczucia, że mogłem dać z siebie więcej, mogłem się nie stresować itd. itp. Cholerna szkoła przetrwania made by nowoczesny świat.

Oglądałem kiedyś taki oto wykład. Lepiej bym tego nie ujął. Konkretnie jednak mam na myśli to, że już za młodu, już w szkole i przez rodziców uczeni jesteśmy, że błędy są złe. Kto popełnia błąd, ten jest przegrany. Tymczasem błędy zdarzają się nawet najlepszym i umiejętność radzenia sobie z nimi, a konkretnie wykorzystywania ich w pozytywny sposób, to ścieżka do sukcesu. Problem w tym, że tą ścieżkę od początku życia psujemy sobie wszyscy nawzajem. Tymczasem dzieci, które nie doznały jeszcze szkolnego szoku wykazują się kompletnym brakiem stresu w przypadku popełnienia błędu. Nie są jeszcze świadome, że błąd to zło. I tak powinno to zostać, bo przecież ileż można rozpamiętywać, że się w stresie zapomniało jakiejś odpowiedzi? Zasadniczo źródłem zapomnienia jest właśnie stres, a stres bierze się ze strachu przed popełnieniem błędu. I koło się zamyka. Popełniamy błędy, bo boimy się je popełniać. Totalna durnota.

Swoją drogą, ciekaw jestem, czy człowiek jest się w stanie od tego odzwyczaić w jakiejś terapii szokowej. No bo każdy z nas wie, że przecież postawienie 100 złotych na Grecję jako mistrza Europy przed sławnymi mistrzostwami to była głupota. Każdy wie, że wyjazd na koniec świata bez wizy i bez pracy, to szalony pomysł i na pewno się nie uda. Każdy... Takich przykładów jest setki. Tymczasem świat zaskakuje, wszystko się zmienia i... tylko głupcy popełniają błędy? NIE! Popełniają je odważni ludzie, którzy wiedzą, czego chcą od życia.
I nie piszę tego wywodu po to, żeby się usprawiedliwić, żeby mieć świstek jak mi się nie uda "nie udało się? Ale najlepszym się nie udaje!". Piszę, bo nic innego się u mnie nie dzieje haha! Żart, taki na rozluźnienie atmosfery.
Piszę, ponieważ jestem jak każdy z was. Cholernie boję się, że się nie uda, siedzi mi w głowie, ten błąd na rozmowie rekrutacyjnej, ciągle zastanawiam się jakie błędy w angielskim popełniłem na kolejnej rozmowie, czy w mailu do pracodawcy. A tymczasem powinienem się cieszyć, że jednak codziennie ostatnio ktoś dzwoni, że potrafię się z nimi dogadać, oni mnie rozumieją, ja rozumiem ich. Powinienem się cieszyć, że mam wolne, pierwszy raz od wielu lat takie prawdziwe leniwe wolne. Powinienem się cieszyć z wielu rzeczy, ale w głowie siedzi mi ta cholerna nauka z dzieciństwa - jak się nie uda, to popełniłeś w życiu kolejny błąd i wszyscy wytykać Cię będą palcami.

p.s. Ciekawe, czy do przystąpienia do jakiegoś ludu tubylczego w lasach Amazonii, który nie jest dotknięty tym cholernym kapitalizmem/wyścigiem szczurów/bezbłędnym życiem, też trzeba wizę pracowniczą :D

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Spoxik. Uda się. Dasz radę. A lamerom-rekruterom, co nie poznali się na tobie - kij w oko :-)
WG

? pisze...

A jednak troche brzmi jak usprawiedliwianie sie :):):)

- kazdy wie ze wyjazd na koniec swiata to glupta - kazdy z wyjatkiem tych ktorzy sie nie zadreczali kulpabilizacja (tak sie fachowo nazywa to co o czym mowisz - poczucie winy z powodu popelnienia jakiegos bledu) tylko robili dalej swoje i osiagneli sukces. Wtedy mowimy - ze takim sie udalo... nikt wtdy nie rozpatruje ich szalonych decyzji jako pomyłki...

Twoje slynne "uda sie" - czy sie uda?- nie wiem, ale rozpatrywanie tego z perspektywy bledow jest po prostu nie zdrowe.

Tak, masz racje od dziecinstwa jestesmy nauczeni ze tylko szeroka zdeptana droga ktora wszyscy ludzie chodza jest dobra - bo bezpieczna - bo wszyscy tak robia od stuleci... Nie chodzi o to ze te setki ludzi sie myla - tylko nie kazdy ma odwage pojsc inna sciazka w obawie przed ?błedem? - raczej przed konfrontacja z problemem ktorego nikt ich nie nauczyl rozwiazywac..

A przeciez tylko konfrontacja z nowymi problemami, zadaniami do rozwiazania pozwala nam sie rozwijac... zweryfikowac wlasne zaspoby - nauczyc sie czegs o tym swiecie...

Jak wiesz jestem u progu zakonczenia wyjazdu do strasbourga - gdybym na poczatku milla ta wiedze i doswiadczenie co teraz - to sporo rzeczy zrobilabym inaczej ... czy uwazam ze sie pomylilam... - aboslutnie nie - na dany moment - i na dana ilosc informacji jaka mialam na zadany temat - podjelam taka decyzje jaka wydawala mi sie najlepsza...

Wiec przestan sie mazac - kulpabilizowac - psa na smycz i idz szukac tego cholernego kiwi - bo jak go nie zobaczysz to wyjazd stracony..

Ralf pisze...

Hehe, mówiłem, że kiwi ciężko zobaczyć bo zajadają się chipsami pod ziemią :p

A jeśli chodzi o ten Twój wywód, to za skomplikowane dla mnie :D nie chce mi się myśleć ;)

Na pewno się nie poddaję i nie tłumaczę. Mało tego. Jeśli się nie uda, już planuję kolejny etap podboju świata, więc jakkolwiek new-kiwi wtedy będzie nieaktualne, to na pewno blog nie przestanie istnieć, bo znów wszystko będzie nowe :)

Prześlij komentarz