2 sierpnia 2010

Nowozelandzka wyżerka

Weekend minął bardzo przyjemnie. Zaczęły pojawiać się pierwsze małe efekty mojej pracy nad frameworkiem :) Jest dokładnie tak, jak sobie wymarzyłem. Prosto i przyjemnie, każdy laik może zbudować na nim stronę z tygodniowym doświadczeniem w PHP i bladym pojęciem o konstrukcji XML-a. A jak wiadomo, jak coś zaczyna wychodzić, to zaczyna cieszyć i coraz bardziej wciągać. Fajnie, może za jakieś 2 tygodnie będę mógł postawić jakąś pierwszą stronkę w pełni funkcjonalną.

Ok. przerwa w pracy, trochę o weekendzie jeśli ktoś ma ochotę posłuchać :p Cicho tu ostatnio, może powinienem napisać coś kontrowersyjnego?
Całą niedzielę spędziłem z Kitty, Lindą, Nickiem i Evanem na „New Zealand Food Show”. I tym sposobem oszczędziłem na restauracjach, żeby wypróbować przysmaki z każdego zakątka Nowej Zelandii. Food Show to świetna sprawa, zastanawiam się dlaczego jeszcze nikt nie wpadł zrobić czegoś takiego w Polsce. Płaci się za wejście 20$ a na miejscu każde stanowisko oferuje próbkę swoich wyrobów. Zwykle to jakiś kawałek na wykałaczce, czy malutki kieliszek na spróbowanie alkoholu/napoju, ale mnożąc przez około 1000 stanowisk wychodzi się pełnym i ledwo trzeźwym :p I tak do spróbowania była sławetna nowozelandzka baranina, były przeróżne sery, oliwki, zupy, chai (bleh ochyda!), kawy, herbaty, mnóstwo winiarni, drinki, soki i wiele wiele innych. I tak zeszła cała niedziela, bo przyjechaliśmy o 11 a wyjechaliśmy po 5 :) Zresztą cieszyłem się, bo ostatnie 2 godziny, kiedy już wszystko obejrzeliśmy, cholernie mnie nogi bolały i miałem ochotę się już stamtąd zmyć. Problem w tym, że ekipa korzystając z darmowych próbek i postanowiła się po prostu najeść :p Nie powiem, też skorzystałem, ale wyszedłem stamtąd po prostu wycieńczony.
Najgorsze w tym wszystkim, że wziąłem sobie aparat z nadzieją sfotografowania jakiś przysmaków czy ohydnych morskich żyjątek które jedliśmy. Aparat jednak odmówił posłuszeństwa i po jakiś 5 zdjęciach baterie postanowiły zastrajkować. Problem w tym, że nigdzie na terenie hali nie można było dostać baterii a wyjście oznaczało kolejny zakup biletu. I tak zostałem z biednymi 5 zdjęciami. Cóż, zostanie na pamiątkę smak, szczególnie tych setek kieliszków wina :p

Dzisiaj natomiast oczekuję jakiś wieści od agentów rekrutacyjnych odpowiednio z Christchurch i Auckland. Jeśli się nie odezwą, sam do nich napiszę :) Prawda jest taka, że to ostatnie dni, kiedy może się ktoś nowy mną zainteresować. Z dotychczasowych rozmów tak naprawdę otwarta i z nadzieją pozostaje jedna właśnie z Christchurch. Zobaczymy. W każdym układzie, gdybym musiał wrócić, szykuję dla was jeszcze jedną podróżniczą niespodziankę. Ale szczegóły w przyszłym tygodniu ;)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

< bladym pojęciem o konstrukcji XML-a

"XML'a to Ty w to nie mieszaj"
Po co pojęcie o XML we framworku? Czyżby moje najgorsze przeczucia się zgadzały i zrobiłeś konfigurację czy też jakies inne corowe rzeczy na XML'u? TO dlatego, że w O tak było? Jeśli tak to wg mnie nic gorszego nie można zrobić niż wstawianie na siłę XML'a. To jest stary, małowydajny, niezbyt czytelny format bazy danych. Nie nazwałbym tego nawet transportem do baz danych bo do tego celu jest zbyt ciężki, no ale jest transporterem i jest dlatego, że jest bardzo uuniwersalny - to jest jego jedyna zaleta a poza tym ma same wady i dlatego uważam, że we framworku go nie powinno być. Najwyżej interface co umie czytać dane z bazy XML, nic więcej.
Pisze nie po to, żeby kogoś pouczać tylko, żeby propagowac i wyrazić niechęć do formatu XML :)

// Przemo

Prześlij komentarz