17 sierpnia 2010

Wycieczka nad kitekite

Wycieczka była efektem zbliżającego się lotu, więc trochę już nieaktualna, aczkolwiek opowiedzieć trzeba :)

Tak więc w ubiegły czwartek zabrałem się z Kitty nad wodospad kitekite (zbieżność przypadkowa :P). Wodospad jest w pobliżu plaży Piha. Linda niestety nie mogła pojechać, ponieważ musiała załatwić pewne sprawy z córką przez cały dzień.
Lądujemy na parkingu, który już znacie z darmowego barbeque i krótkiego filmiku o dżungli, około godziny 14. Późno, ale te kobiety pobijają wszelkie rekordy świata w zbieraniu się. Zabieramy psa i wyruszamy w górę.

Po drodze mijamy tylko wracające się osoby :) Las jest przepiękny. Nawet na mapie nazywa się rainforest (las deszczowy). Wysokie palmy, ciemno i podróż wzdłuż rzeczki, która ma przedziwny zielonkawy kolor (pamiętajcie, że faceci rozpoznają tylko 16 kolorów :p).



Spotykamy też zalążek wodospadu. Zastanawiam się, czy to wszystko na co stać Nowozelandzkie góry :P Miał być duży ten wodospad, a tu taki pyrtek, którego na głowę bije Zawojański (cholera jak się odmienia Zawoję) wodospad:



Po pewnym czasie odbiegamy od rzeczki i uciekamy ostro w górę. Droga rozwidla się na dwie gałęzie. Obie prowadzą nad wodospad, więc wybieramy prawą. W międzyczasie podziwiamy różne roślinki. Poza ścieżką jest ostra góra, więc zejście ze szlaku raczek niemożliwe, ale zastanawiam się jak piękny widok musiał by się rozpościerać z samej góry. Spacerek pod górę przez około 20 minut. Jesteśmy już bardzo wysoko. Napotykamy ławeczkę, na której chwila odpoczynku. Po odpoczynku kilka kroków i słychać z daleka szum, a zza drzew wynurza się to:



Dobra, już poważniej wygląda. Jeszcze tylko kilka zakrętów na ścieżce i oczom ukazuje się prawdziwe cudo. Kaskadowy, 41 metrowej wysokości przepiękny wodospad:



Zdjęcia nie oddają ogromu jaki jest. Najpiękniejsze w nim to te jeziorka pomiędzy spadami. Noszą ewidentne ślady skoków (wyrobione są ścieżki). Osobiście bym się chyba bał, co prawda woda za zimna, żeby zanurzyć choćby czubek buta, ale w miarę przezroczysta, więc wygląda mi na głębokość ok 2-3 metrów, a przecież spad z najbliższej skały to dobre 5-6 metrów. Sam nie wiem, czy woda jest w stanie wyhamować taką prędkość. W każdym układzie Kitty powiedziała, że tu na pewno wróci w lecie wykąpać się w tym jeziorze pod wodospadem. Na tamtą chwilę powiedziałem, że też bym chciał i że musi być fajnie. Na tą chwilę, mogę was zapewnić, że jeszcze na blogu usłyszycie jak tam jest głęboko, a może nawet dowód wprost, czy woda wyhamowuje te kilka metrów :)

Spod wodospadu wyruszamy w górę, zobaczyć widok. Jeśli wodospad was przyprawił o "małe" mrowienie, wyobraźcie sobie jakiego cykora się ma podchodząc do jego krawędzi u samej góry!



Od góry też jest ewidentna ścieżka do środkowego jeziorka. Wygląda na to, że z samej góry skoki do środkowego też się odbywają. Na pewno się tam wybiorę to sprawdzić i zobaczyć na własne oczy. Powyżej ścieżka prowadzi już do drogi, do której nie chcieliśmy dojść, ponieważ samochód mieliśmy przy zupełnie innej. W każdym układzie kilka kroków w busz, poza szlak i to czego się spodziewałem, czyli w oddali ocean na tle dżungli:



Jak widać powoli się ściemniało, więc rajd w dół, żeby nas noc nie zastała. W dół jednak idzie się dużo szybciej, więc już po 40 minutach byliśmy przy samochodzie i odgrzewaliśmy pizzę na elektrycznym barbeque. Zmęczeni, upaprani, ale zadowoleni. Niestety pogoda oraz pora roku powoduje, że szlak jest błotną rzeką ;) Ale warto, co jak co, ale widok zapiera dech w piersiach.

Zapraszam do obejrzenia całego albumu. Tyle na dzisiaj, bez odbioru.

1 komentarz:

cloo pisze...

aaa niech bedzie wodospad Zawojański, moze byc tez wodospad w Zawoi, ale najlepiej nazwac go Mosorczyk :D:D:D

Prześlij komentarz