20 września 2010

walka z laptopem

No i dupa. "Ten bios nie jest dla Twojego laptopa". HP ma u mnie duzego minusa. Moze i drukarki robi swietne, ale za to laptopy... Szkoda gadac. Ogolnie przejechalem sie na tym, ze kupilem za pol darmo laptopa, ktory ma fabryczna wade i nie jest wspierany dla niego XP. Rozchodzi sie o to, ze modele z serii dv9000 maja jeden radiator do grafiki i procka i grafika lubi sie od temperatury... odlutowac :] I to prawdopodobnie jest rowniez u mnie, aczkolwiek nawet przelutowanie grafiki czy nawet wymiana calej plyty, wyjdzie kosztowo taniej niz kupienie dzialajacego uzywanego :) Z tym, ze problemy to problemy i czas na zabawe z tym wszystkim...
Coz czeka mnie tydzien dokladania do ostatnich zakupow :) W laptopie przelutowywanie grafiki, w skuterze lusterko i umarta bateria. Tak to jest kupowac za grosze a potem dokladac (jeszcze nie dokladam, ale zapewne po jakims czasie tak sie skonczy).

Jeszcze tylko jedna notka. Dzialam pod nowym ubuntu bez polskiego slownika, wiec musicie dzisiaj zdzierzyc bledy i brak polskich literek :) (ubuntu to jedyny ratunek - ma swoje sterowniki do karty, ktore nie obciazaja jej na tyle, zeby sie nie wywalala)

Wiec wracajac do skutera. W piatek ucieklem burzy sprzed topora. Zsiadlem ze skutera, sciagnalem kask, kurtke, wszedlem do domu, nie minelo 10 minut jak zaczelo walic deszczem i piorunami. Wniosek jednak jest jeden. Jakkolwiek po jezdzie przez 3 godziny w deszczu nie balem sie zupelnie o wywrotke, tak w piatek mialem pelne gacie. Otoz tak jak sliska nawierzchnia jest grozna, tak podmuchy burzowego wiatru sa zabojcze! Taki strzal z boku przy malych 50km/h wiatru o predkosci 100km/h powoduje ze nawet takie cielsko jak ja ma problemy z rownowaga. A do tego dodajcie sobie np ciezarowke jadaca obok. Smierc w oczach! Odkrylem rowniez po 2 dniach, w ktorych miejscach bardziej wieje, w ktorych mniej. W tych bardziej wiejacych zwalniam do 30, zeby sie co najwyzej potluc. Oznacza to ni mniej ni wiecej, ze jesli kiedykolwiek mialbym kupic motor, to na pewno nie tutaj. Juz na skuterze umieram ze strachu. Samochod to samochod, moge ciagnac 300 po miescie w korku, ale wypieprzyc sie na motorze, zeby zaraz ktos po mnie przejechal? Nie, nie bedzie tak latwo.

Skuter natomiast to jedna wielka skarbonka. Do tej pory placilem 8$ dziennie na dojazd. 4$ w kazda strone. Odkad przyjechalem do domu "nowym" skuterem, pierwszego dnia zatankowalem do pelna za 5,50$. Pojechalem 2 razy do pracy i wskazowka dalej jest na full... To znaczy, ze przynajmniej tydzien pojezdze na tym 5,50 a to znow oznacza, ze skuter splaci sie w 2-3 miesiace :) O ile oczywiscie wczesniej z niego mnie nie zwieje :p

Mowiac o wietrze trzeba wspomniec o tym, ze pogoda morska, sztormowa nie odpowiada mieszczuchowi. W piatek ok, poszedlem normalnie spac po standardowym filmie telewizyjnym, gdzies pewnie przed polnoca. W sobote (z przyzwyczajenia) pobudka ok 8. Zjadlem sniadanie, przejrzalem internet i o 11 poszedlem sie zdrzemnac. Na polu dalej pizdzilo i lalo. Zdrzemnalem sie do... 3 popoludniu. W zasadzie tylko dlatego, ze Linda mnie obudzila. Prawdopodobnie moglbym caly dzien przespac, gdyby tak dalej poszlo. W niedziele na szczecie bylo juz lepiej i bylem do zycia, aczkolwiek juz "tylko" wialo. Zreszta dzisiaj tez, ale to juz resztki podmuchow :)

W sobote tez bylismy na kolacji u chlopakow. Po kolejnej tak swietnej kolacji oswiadczylem, ze jesli beda mi tak gotowac codziennie, to wlasnie sie im oswiadczam. Niestety oswiadczyny nie zostaly przyjete :p A do jedzenia bylo tak ( z tego co pamietam i rozpoznalem, a bylo duzo wiecej): na przystawke paluszki serowe owiniete w twarog i lososia wedzonego, malutkie zapiekanki z pesto, serem i miniaturkowymi pomidorami, krakersy z salami i serem plesniowym, krewetki w sosie pomidorowo jakimstam i jeszcze wiele rzeczy ktorych nie moglbym nazwac :) Na kolacje byla kuchnia egzotyczna, ktorej rowniez nie pamietam ale skladala sie na pewno z bambusa, trawy cytrynowej i wolowiny. Tyle skladnikow zapamietalem. Na deser natomiast ciasto czekoladowe na cieplo. Dodam tylko, ze wszystko wygladajace ladniej niz w najlepszej restauracji i oczywiscie przygotowane przez domownikow. Masakra. Nie dosc ze sam bym takich rzeczy nie wymyslil, to na pewno nie chcialo by mi sie tego przygotowywac!
Zeby jeszcze dorzucic do ognia, okazalo sie ze chlopaki maja w ogrodzie ogromne jacuzzi, w ktorym popijajac szampana zajadalismy wlasnie deser. Czy ja juz wspominalem, ze oni beda urzadzac moje mieszkanie/dom gdziekolwiek i kiedykolwiek sie pojawi? Nawet gdybym mial ich sciagac do polski!
Dodajac o jedzeniu, w przyszly weekend szykuje sie kolejna uczta z okazji 2 rocznicy Kitty i Lindy. Chlopaki obiecali przyniesc przystawki, dziewczyny ugotowac kolacje a ja obiecalem zrobic cos polskiego... Tylko jeszcze nie wpadlem co... Moze kanapki? :D Albo rosol? :D Tak bez wysilku ;) myslalem o pierogach, ale obawiam sie ze ktos moglby zginac podczas przygotowywania!

Na koniec dzisiejszej listy... lista :) Lista rzeczy do zrobienia w najblizszym czasie. Poniewaz dziewczyny ostatnio wiecznie sa splukane, to odkladaja wszystkie plany na przyszlosc. I tak uzbierala sie juz spora lista rzeczy do zrobienia. W przyszlym tygodniu na pewno nic z planow, bo impreza. Ale juz za 2 tygodnie trzeba zabierac sie za odrabianie. I tak do odrobienia jest wypad do ZOO, ktory odkladam juz od dluzszego czasu, ale nie chce mi sie isc samemu, wiec musze poczekac na Kitty i Linde. Jest rowniez wypad do Snow Planet, czyli sztucznego stoku snieznego zaraz obok Auckland - jednodniowa jazda na nartach kilka kilometrow od plazy ;) Nastepnie w kolejce jest wypad do Rotorua, gdzie Kitty bedzie robila tatuaz (takiego malego pyrtka na lydce). Rotorua to teren slynacy z aktywnosci wulkanicznej, czytaj gejzerow i kapieli blotnych :) No i ostatnie w kolejce to wypad na polnoc na piaszczysta, piekna, palmiasta plaze :) Ale to wypad przynajmniej na 2 dni, bo jest sporo km do zrobienia. Troche sie tego uzbieralo, wiec troche zejdzie zeby sie od tego odkopac :)
A tak apropos tatuazow. Moze by sobie tak strzelic tatuaz hmmm? (moja mama dostaje wlasnie ataku histerii :D )

2 komentarze:

m0d pisze...

Ralf kod kreskowy na szyi proponuje ;P

sylwanka pisze...

a propos mamy to wlasnie powiedziala zebys sobie tatuaz na pupie ladnie ujmujac zrobil ;P

Prześlij komentarz