7 grudnia 2010

Idą święta, więc będzie bałagan we wpisie

Chociaż w ogóle tego nie widać. Że idą święta oczywiście! Wchodzę na Facebooka a tam co drugi komentarz "zasypało mnie", albo "tkwię w korku bo pługi nie nadążają". A u mnie obecnie jest prawie 25 stopni. Ciekawe doświadczenie. Na pewno będzie brakowało 2 rzeczy - śniegu oraz pierwszej gwiazdki! No tak, przecież mamy środek lata, więc wigilijnej kolacji raczej nie będziemy zaczynali o 11 w nocy, żeby tą pierwszą gwiazdkę dojrzeć :)
W każdym układzie dzisiaj poleciała dawka kartek świątecznych. Zapewne gdyby poczta Nowozelandzka sprzedawała wysyłki kartek na wagę, było by taniej. Niestety te kilkanaście (czy nawet kilkadziesiąt?! przyznam, że nie ja wysyłałem, więc nie wiem ile dokładnie ich było) trzeba było wysłać jedna po drugiej. Trzeba było je też wszystkie napisać. Zabawne, że w Polsce jakoś ciężko mi przychodziło wysyłanie kartek z jakiejkolwiek okazji.

Dzisiaj przy tej okazji kilka ciekawostek. W przeciwieństwie do naszych świąt tutaj (co oczywiste) wyprzedaże dotyczą wszelkiego sprzętu letniego. I tak zapewne w najbliższym czasie zakupimy na promocji namiot na zbliżającą się wycieczkę noworoczną i kilka przydatnych akcesoriów. Z ciekawostek cenowych warto również dodać, że chleb warto kupować wieczorami. Nowozelandczycy zapewne wyjeżdżają o 6 rano do sklepu po śniadanie (już to widzę LOL!) i kupują świeży chleb, bo inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć tej zależności. Otóż chleb ok 6 wieczorem można kupić za połowę taniej niż rano. Ale tylko ten nie foliowany. Tamten uznajemy za wiecznie świeży, bo przecież w folii prawda?

Chwaliłem się też, że dostałem pierwszy Nowozelandzki mandat. Ci co mnie znają zapewne się nie dziwią, bo należę do tych szurniętych ludzi, którzy są chorzy jak sobie nie docisną. No i nie mam samochodu, a mam już mandat za przekroczenie... uwaga... 8km/h! Zostałem sfotografowany przy szalonej prędkości 58km/h jadąc campervanem przez miasto. Dostałem również szalony mandat w wysokości 30$ - to mniej niż w Polsce wynosi najniższy mandat...

Ogólnie przepisy tutaj są szurnięte. Nie wiem czy wam mówiłem, ale jest tutaj taki przepis (pamiętajcie, że jeździmy po drugiej stronie), że skręcający w prawo mają pierwszeństwo przed tymi skręcającymi w lewo. Jest to zupełnie bez sensu i z tego co sami Nowozelandczycy mówią, to jest jedyny kraj na świecie z takim przepisem. Po co? Niby nie blokujesz ruchu jak Cię przepuści ten, którego pas przecinasz, ale z drugiej strony to tamten blokuje ruch, więc gdzie sens i logika?
I jeszcze ponarzekam na ruch pieszy. Ja wiem, że Nowozelandczycy strasznie lubują się w jeździe samochodem i są chorzy jak muszą pójść do sklepu na nogach 50m (szczerze powiedziawszy nie poznałem tu jeszcze takiego człowieka, który by tyle przeszedł do sklepu!). Wiem też, że wszystkie przepisy są skierowane przeciw ruchowi pieszemu (np światło zielone dla pieszych które pali się około 2-3 sekund). Ale ostatnio wszystko przekroczyło swoje granice, kiedy w Henderson wyszedłem ze stacji i na pasach mam ogromny znak "pieszy! przepuść ruch samochodowy!". Wyobrażacie sobie? Jeśli wcześniejsze uwagi można nazwać szczytem, to to nawet nie jest szczyt szczytów, to jest kosmos! No i Nowa Zelandia to ten kraj, który dba o środowisko tak? Jaaaasne...

Złośliwość pogody nie pozwoliła nigdzie się ruszyć w weekend, więc podróżniczych wpisów nie będzie tymczasowo, chociaż ciągle gryzie mnie sumienie, że nie dokończyłem nigdy tego wpisu o 5 dniowej wycieczce. Kiedyś to zrobię i mnie rozgrzeszycie na pewno prawda? Są za to zdjęcia z nowego aparatu testujące możliwości, bo był czas i były okoliczności. Więc sobie poklikałem kilka roślinek. Muszę przyznać, że całkiem niezłe te zdjęcia wyszły. To jeszcze nie to co lustrzanka z filmem (tak, tak jestem psychopatycznym tradycjonalistą fotograficznym), ale jakość powoli się zbliża.

Na koniec POZDROWIENIA DLA POLSKICH URZĘDNIKÓW! A szczególnie jednej urzędniczki w Skale (woj. małopolskie). Otóż szanowna pani (jak to urzędnicy Polscy), mądrzejsza od notariusza, nie uznaje "pełnego pełnomocnictwa" jakie ma mój tata na mnie i postanowiła, że mnie nie wymelduje z kraju. Tak więc ciałem jestem w Nowej Zelandii, jednak papierkowo mieszkam wciąż w Polsce. Kocham takie biurwy. Jeszcze dodała "może jakąś pieczątkę od pracodawcy w Nowej Zelandii, to wymeldujemy". Tylko ja się pytam w firmie a moja księgowa na to "a po co mi pieczątka? U nas w firmie nie ma pieczątek". No i ma rację, bo co to za zaświadczenie "pieczątka"? Mogłem sobie ziemniakiem przybić... Cóż, czekamy na wynik odwołania do starosty i na pewno poinformuję was o postępie!

3 komentarze:

cloo pisze...

jak to bałagan we wpisie? przecież powinieneś robić świąteczne porządki ;)

Anonimowy pisze...

Co do ruchu pieszego to w 110% popieram.
uważam, że wszędzie piesi powinni przepuszczać samochody i na nie uważać. Po pierwsze wchodzą na jezdnię, czyli obszar przeznaczony dla aut, więc dlaczego do jasnej cholery auta mają uważać? A po drugie pieszemu jest o wiele łatwiej zobaczyć samochód i zejść mu z drogi niż kierowcy zobaczyć i ominąć lub zahamować. Zwłaszcza jak nie jest zbyt jasno.
To identyczne porównanie jak porównanie pociągu do samochodu, co by było jakby na skrzyżowaniu bez zapor pociąg miał ustępowac pierwszeństwo samochodom? Droge hamowania ma kilkaset metrów a auto kilka metrów, tak samo jak pieszy VS auto - auto kilka kilkanaście metrów pieszy kilkadziesiąt centymetrów.

// Przemo

Ralf pisze...

Przemo, tu się akurat nie zgodzę. Jak dla mnie przejście dla pieszych to przedłużenie chodnika i to właśnie Ty wjeżdżasz na chodnik.
To się fajnie mówi kiedy jest się kierowcą a chodzi się na spacery od święta (jak robi 99,9% Nowozelandczyków). Ale w momencie kiedy żeby przejść ulicę musisz czekać kilka dobrych minut, bo nikt Cię nie puszcza a wierz mi w Auckland ruch jest większy niż w Krakowie - robi się nie fajnie. A jak tak masz kilka przejść na drodze?

Podoba mi się Niemiecka kultura drogowa. Na autostradzie nie mają ograniczeń prędkości, ogólnie we krwi mają szybką jazdę, a jednak jak tylko widzą pieszego na przejściu hamują bez zastanawiania się.

Bo teraz sobie pomyśl - ja mogę poczekać i uważać, Ty możesz, ale teraz weźmy na to dziecko, osobę starszą albo niepełnosprawną. Myślisz, że ona szybciej dojrzy kierowcę niż kierowca pieszego? Ja się nie dziwię, że w Nowej Zelandii nikt nigdzie nie chodzi na piechotę. To jest po prostu niebezpieczne!

Prześlij komentarz