28 czerwca 2011

Koniec Mardi Gras - ciężki powrót do pracy

Wróciliśmy i wcale nie jestem z tego powodu zadowolony! Powroty do pracy to jednak bardzo ciężka rzecz, szczególnie kiedy tej pracy się zbiera, a mnie się uzbierałoooo... Cóż. Przynajmniej z wyjazdu jest o czym opowiadać!
Zacznijmy od początku, czyli od czwartku wieczór. Do wyjazdu pozostało kilka godzin kiedy oznajmiono Julce nowinę. Zostaje przyjęta na staż i ma przyjechać do New Plymouth na badania lekarskie, co wcale nie jest blisko punktu docelowego czyli Ohakune. Problem w tym, że w międzyczasie Bartek zrezygnował z wyjazdu i brakuje nam 1 samochodu, żeby podzielić się wygodnie i ewentualnie Julkę odwieźć. W tym przypadku nie pozostało nic innego, tylko na gwałt planować awaryjne wyjście.
Skończyło się na tym, że Julka w piątek poleci samolotem do New Plymouth, ja z naszym samochodem i 3 ludzi pojadę do Ohakune, następnie pojadę po nią do New Plymouth i wrócimy na wakacje. Razem ponad 900km w jeden dzień.

W piątek więc budzimy się wcześnie rano i wyruszamy na lotnisko. Wyrzucam Julkę około 9.30 i jadę do punktu zbiórki. Przy okazji oczywiście się zgubiłem, ale to już tradycja przy powrocie z lotniska, szczególnie kiedy nie jadę prosto do domu. W punkcie zbiórki jesteśmy około 10.20 i zabieramy się 2 samochodami zahaczając o śniadanie. Jedziemy do Ohakune przez najbliższe 4 i pół godziny po drodze zatrzymując się co chwilę na toaletę, ponieważ poza kierowcami wszyscy popijają wakacyjne piwko :)

Na miejscu przywitała nas... Blokada policyjna! Otóż okazało się, że festiwal Mardi Gras, który był naszym celem oprócz oczywiście nart i 4 dniowego wypoczynku, to zlot młodzieży i młodych ludzi, którzy lubią sobie popić w drodze. Podjeżdżamy do miłego pana policjanta, który podstawia mi urządzenie pod nos i mówi "proszę powiedzieć imię nazwisko oraz adres". A ja siedzę jak wryty... Jakie imię, jakie nazwisko? Powiedz mi lepiej gdzie mam dmuchać! Cały samochód łącznie z policjantem się ze mnie śmieje a ja dalej nie wiem co mi to da, że będę mówił mu do mikrofonu?! Okazuje się jednak, że ten mikrofon to swego rodzaju alkomat. Raczej ciężko mi uwierzyć, żeby był wiarygodny, ale przedstawiłem się i mieliśmy z głowy. Dowiedzieliśmy się jeszcze tylko od pana policjanta, że w mieście przez cały weekend jest zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych.

Tyle pierwszej przygody, podjeżdżamy do naszego domku i umieramy z zachwytu. Za cenę, którą zapłaciliśmy mamy olbrzymi domek z miejscem dla 14 osób, telewizor, kominek, BBQ, olbrzymią kuchnię, sprzęt stereo i przede wszystkim cały karton przeróżnych gier. Nie mam się jednak czasu nacieszyć bo po prawie 400km trzeba się rozpakować i dalej w drogę.

Jak tylko wyjechałem na trasę zrobiło się ciemno. Nie wspomniałem oczywiście, że przez całą drogę soczyście padało. Dojechałem do rozwidlenia w miejscowości, którą już mijaliśmy i skręciłem wg. wskazań Google Maps... I tutaj pojawia się błąd... NIGDY NIE UFAJ GPSowi! Po kolejnych kilku kilometrach napotkałem podejrzany znak "Forgotten World Highway Begins". Myślę sobie, że coś nie tak, ale cholera jadę. Od tego miejsca straciłem zasięg telefonu. Pierwsze kilometry to kręta i dosyć wąska droga, ale daje radę. Potem robi się jednak coraz wężej i żeby było zabawnie po jednej stronie jest np. wielka skała a po drugiej przepaść. Nie ma żadnych znaków ostrzegających, a co kawałek leży na drodze drzewo albo duży głaz, który oderwał się od skały... Super! Nic to, najlepsze przed nami! Przez dłuższy czas nie widzę już żadnej cywilizacji, domu, farmy, nic. Wiem jednak jak mam jechać i że po drodze powinienem widzieć wioskę. Dojechałem do niej po jakiejś godzinie i korzystając z tego, że była 1 latarnia, wysikałem się pod nią żeby widzieć gdzie sikam :) Jakoś tak średnio mi się podobał pomysł sikania w ciemnym lesie albo na krętej drodze.

W wiosce skręcamy za znakiem, który wskazuje New Plymouth 115km i jedziemy dalej. I tutaj zaczyna się zabawa!!! Po około kilometrze droga zamienia się w żwirową, bardzo śliską, dziurawą i błotnistą ze względu na ciągle padający deszcz! Za chwilę mijam pierwszego possuma (takie zwierze), który stoi na drodze i nie zamierza się ruszyć. Ostre hamowanie po żwirze uratowało mu życie. Omijam go i jadę dalej. Przez najbliższe 50km czeka nas coś pięknego, Nowa Zelandia w pełnej krasie... tylko że w nocy i w deszczu. Droga bardzo wąska, błotnisto-żwirowa, z zakrętami 90 stopniowymi, które nie były by takie złe, gdyby nie to, że światła świecą do przodu i widzicie kilkumetrową ścianę skalną, a z drugiej strony przepaść... I jak tu skręcać w takich warunkach? Proste, jadąc 10km/h! I do tego ostro góra dół, góra dół. BOŻE DZIĘKI, że wymyśliłeś napęd na 4 koła! Przez pół drogi pchały mnie tylne koła... Gdybym utknął, pewnie nikt by mnie nie znalazł przez tygodnie. Gdybym nie zatankował przed wyjazdem - utknął bym. Podczas tej trasy przez 150km nie ma stacji benzynowej. Po drodze widziałem kilka czy kilkanaście possumów i uwaga....

WIDZIAŁEM ŻYWE DZIKIE KIWI!

Poważnie! Jadąc właśnie przez takie egipskie ciemności, z sercem w gardle przy drodze widziałem taką bardzo dużą brązową kurę, która przez ułamek sekundy się na mnie popatrzyła a następnie uciekła w krzaki! Niesamowite! Świadczy to również o tym, na jakim zadupiu się znalazłem! Gdyby kogoś interesowała ta trasa, która jest zapewne przepiękna w dzień, to biegnie ona z Ohakune do New Plymouth wg. Google Maps najwygodniejszą trasą link. Ten najgorszy odcinek zaczyna się właśnie we wiosce Ohura. Ja na pewno tam wrócę kiedyś w dzień, żeby obejrzeć jak tam jest pięknie.

Tymczasem po prawie 4 godzinach dotarłem do głównej autostrady (wg. Google Maps powinienem wszystko zrobić w 3...). Jak tylko do niej dojechałem złapałem 1 kreskę zasięgu. Chwilę później odezwał się telefon. Numer zastrzeżony. Odbieram i słyszę w słuchawce: "Dzień dobry, sierżant xxxx Nowozelandzka Policja, czy rozmawiam z Panem Rafalem?". Okazało się, że przez te prawie 3 godziny kiedy nie było ze mną kontaktu wszyscy stwierdzili, że musiało się coś stać i zaraportowali na policję, że powinienem już być na miejscu a warunki są fatalne. Policja też próbowała się ze mną skontaktować, ale udało im się jako pierwszym po złapaniu zasięgu. Pani bardzo sympatyczna wysłuchała moich żali na NZ drogi i Google Maps a następnie poprosiła, żebym ostrożnie dojechał do New Plymouth. Na szczęście nie zapytała o nie ważne prawo jazdy :D

Szczerze powiedziawszy w pewnym momencie to ja się też zastanawiałem czy dojadę tą drogą gdzieś, czy na końcu tego żwiru będzie dziura, do której wpadają naiwni kierowcy a potem zjadają ich tubylcy ;)

W New Plymouth byłem po prawie 5 godzinach jazdy. To daje prawie 9 w sumie tego dnia. Zabrałem Julkę i bez żadnych ceregieli ruszyliśmy w drogę powrotną. Oczywiście inną trasą :) Po 12 godzinach drogi zawitaliśmy do Ohakune i można było ogłosić wakacje popijając piwkiem!

Więcej jutro!

7 komentarzy:

m0d pisze...

Ralf, jak juz bedziesz robil ekhem legalne prawko, zrob od razu na motocykl. Kupujesz xt660r i traska idealna ;)

Anonimowy pisze...

Super historia, dzieki.
W National Park bylem ale dalej nie dotarlem.
Jak sie wreszcie przeprowadze z Failington do Taupo to odwiedze :)
Pozdrawiam

sylwanka pisze...

jeszcze kilka takich wycieczek i Panowie Policjanci jak Cie spotkaja beda Cie juz rozpoznawac z daleka ;p

Ralf pisze...

@Sylwia - w Polsce i tak mnie już rozpoznają, z całkiem innego powodu :p zwie to się radar :)

@Grzesiek - właśnie myślałem poważnie o motocyklu do zwiedzania, świetna sprawa. Mimo wszystko, motocykl, auto czy czołg, w nocy i deszczu było nieciekawie :p

Adam pisze...

Świetna opowieść :) Uśmiałem się niesamowicie, całkowicie się z tym wszystkim zgadzam. Sam zwiedzałem kamperem po nocy różne dziwne drogi w NZ, na szczęście na sucho i bez deszczu, ale ESP się dość często włączało. Pozdrawiam

cloo pisze...

RALF! nie poznaję Cię! jak kupiłam moto to zostałam wyzwana od dawców organów itd.. jakże wielkie było moje zdziwienie jak kupiłeś skuter.. ale tym motocyklem to mnie teraz przeraziłeś :P:P:P kup kup kup! i Julce też!! :D:D:D

Julia pisze...

NIiiiiiiiiiiieeeee chce motoru, na tych niby autostradach co to nawet pobocza awaryjnego nie ma to ja dziekuje :)

Prześlij komentarz