17 czerwca 2014

Troche update-u

To moze na poczatek tak troche z aktualnych wiadomosci. A co, pobawie sie w reportera :)

Nowa Zelandia ciagle ma sie daleko od kryzysu chociaz kryzys wielkimi krokami nadchodzi. Gospodarce idzie bardzo dobrze i wszyscy (?) sa szczesliwi i radosni. Pracy jest duzo, bezrobocie znikome a jesli jestes specjalista z zyciem nie masz problemow. Rzadzi nami demokratyczny rzad ze smiesznym ministrem i calkiem daja rade. Jak w kazdym kraju mozna ponarzekac na polityke ale nikt sie nia tutaj nie interesuje totez nikt nie narzeka :D

Gdzie sie pojawia problem - otoz problem pojawia sie z NZ geografia. Otoz w NZ mamy 4-5 duzych miast, dlugo dlugo nic i potem wioski. Najgorsze jest Auckland oczywiscie, ktore posiada okolo 1/3 calej NZ populacji. W zwiazku z powyzszym miasta te posiadaja najwiecej pracy, najwiecej ludzi i ... sa najdrozsze. NZ jest dosyc droga i pomimo ze bedziecie zarabiali wiele wiele wiecej niz np w Polsce bedziecie tutaj tez wiele wiecej wydawali. Ale to nie tym mialem mowic.

Prawdziwym problemem w NZ (i czarna chmura zblizajaca sie do zielonej wyspy) jest rynek nieruchomosci. Otoz ze wzgledu na migracje ludzi do miast oraz miasta nie nadazajace z budowa domow mamy kryzys nieruchomosci. NZ jest krajem gdzie nie ma blokow, prawie wogole. W zwiazku z powyzszym cale miasto jest przesiane domami z doslownie 5m ogrodkami. Tych domow jednak jest za malo a popyt rosnie. Dzieki temu ceny rosna a domow nie przybywa (a przynajmniej nie tyle ile potrzeba).

I tutaj ta czarna chmura. Na dzien dzisiejszy srednia cena domu w Auckland to okolo $700.000. Tak, siedemset tysiecy dolarow. Przy tutejszych zarobkach moze to nie jest kosmos, ale przynajmniej stratosfera juz na pewno. Wiele osob nie jest w stanie kupic domu przez co czynsze ida do gory tak samo. I tutaj jest wlasnie wielki zwiastun wybuchu - miedzynarodowy magazyn Money niedawno oglosil ze NZ jest bardzo blisko sytuacji USA z roku 2007. Rzad i pozostale urzedy robia wszystko zeby temu zapobiec i pierwsze oznaki mamy w tym miesiacu kiedy pierwszy miesiac od bodaj 4 lat ceny mieszkan nie urosly. Mimo wszystko rzad (jak kazdy) jest chciwy i niczego radykalnego nie zrobi, szczegolnie jesli jestesmy w roku wyborow. Bo najwiekszym problemem NZ jest jej zbawienie czyli... imigracja. Otoz najwiekszy wplyw na ceny domow w NZ maja Chinczycy. Wiele z nich (tysiace) ucieka z Chin ze swoimi majatkami aby nie narazic sie tamtejszemu rezimowi (co jak co, w Chinach jest duzo duzo lepiej ale to ciagle komunizm). Dlatego tysiace Chinczykow przyjezdza do NZ i kupuje domy. Domy te stoja puste poniewaz tak jak latwo kupic dom, nie jest latwo dostac wize (szczegolnie Chinczykom). I kolo jest zamkniete. NZ jest bodaj jedynym krajem rozwinietym na swiecie gdzie mozna kupic dom z zagranicy i nie zaplacic ani centa dodatkowego podatku. W AU jest to cos pomiedzy 10-15% zeby kupic dom nie bedac rezydentem. I ma to swoj sens - obrony mieszkancow. Tutaj niestety nikt tego nie zrobi bo a) Chiny sa najwiekszym partnerem gospodarczym i uderzenie w nich na pewno uderzy z drugiej strony b) badz co badz w Auckland prawie 25% populacji to Chinczycy, w calej NZ to bodaj cos okolo 15%.

No i tak czekamy na boom. W ta czy w inna na pewno przyjdzie bo kogo stac na 3 pokojowy dom, 15km od centrum z malutkim ogrodkiem za 600 tysiecy dolarow? Szczegolnie jesli srednia zarobkow jest okolo 60 tysiecy. To 30 lat oszczedzania bez zadnych wakacji, albo 30 lat oszczedzania pary. Coz, kazdy kraj ma jakies problemy, mamy i my. A mysleliscie ze w Polsce jest zle (patrzylem ostatnio na ceny mieszkan!) :p

8 komentarzy:

Kropeczka pisze...

Do tego wysokie ceny za wynajęcie mieszkania, a niestety standard nie powala... My właśnie sie przeprowadziliśmy, ale zeby cos fajnego znaleść w rozsądnej cenie potrzeba czasu i nerwów ;-) a do tego jeszcze jak sie jest z dzieckiem to juz wogole...

Anonimowy pisze...

Wspomniałeś o Chińczykach kupujących nieruchomości.Mam w związku z tym pytanie: czy kupno nieruchomości w NZ w jakikolwiek sposób pomaga przy staraniu się o status rezydenta?

Anonimowy pisze...

Możesz napisać coś o swoim mieszkaniu? Nie pamiętam już czy mieszkasz w apartamentowcu w centrum czy w domu jednorodzinnym ...Czy jesteś zadowolony ze swoich 4 ścian? Czy procentowo dużo musisz wydawać na czynsz, opłaty itd. Dzięki i pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

I tak właśnie cicho czekam na boom w dół. Będzie krzyk, płacz i zgrzytanie zębów, ale dzięki temu może za jakiś czas będzie mnie stać na ten dom z imitacją ogródka.

Anonimowy pisze...

Hej! Rafał odezwij się :)

Marta z hotelwradomiu.pl pisze...

Średnia cena domów w NZ, którą podałeś jest naprawdę spora. Dobrze wiedzieć, że w Polsce cały czas jest tanio:)

Unknown pisze...

Rozumiem, że w Auckland jest źle,, bo to największe misato. Słyszalam, że wielu nowozelandczyków nigdy nie będzie mogło kupić domu (nie nie mam tu na myśli niewyedukowanego marginesu), ale zastanawiam się czy na północ w nieco cieplejszych rejonach sytuacja również przedstawia się tak dramatycznie?

Ralf pisze...

@minimalizm poza duzymi miastami nie ma takiego problemu. Problem to Auckland/Welly/Chch czyli 3 najwieksze miasta. W Christchurch po trzesieniu wbrew pozorom zapotrzebowanie jest bardzo duze wiec ceny rowniez sa bardzo wysokie.
Jesli chodzi o poza Auckland to ceny wciaz wysokie jak na rynki swiatowe ale zdecydowanie nizsze niew w Akl (czasem nawet do 70% nizsze). Wszystko zalezy od tego jaka jest lokalizacja (jak daleko do pracy/plazy/pieknych miejsc).

Plus jest taki ze od kilku miesiecy wszyscy ekonomisci trabia ze rynek tapnie bo tapnac musi. Aktualnie srednia cena domow w Auckland to okolo $700k. Ekonomisci przewiduja ze rynek spadnie okolo 30% w najblizszych 5 latach

Prześlij komentarz