8 września 2010

Rutyna

Zaczynam wpadać w rutynę. Wszystko przez pociągi, ale to chyba dobrze. Codziennie wstaję rano ok 7, o 8 wychodzę z domu po śniadaniu, żeby zdążyć na pociąg 8.15. W pracy jestem ok 8.45. Wychodzę z pracy 17.45 i wpadam na pociąg 17.55. W domu jestem ok 18.45, lekka przekąska, jogging, odpoczynek, przygotowanie lunchu na następny dzień, kolacja, prysznic i czas dla siebie. I tak codziennie. No prawie codziennie, bo Ci co mnie znają wiedzą, że są też dni, kiedy wychodzę na pociąg o 6.40 a wyjeżdżam tym 19.05 :p Ale to wyjątki potwierdzające regułę.

W pracy jest nad wyraz spokojnie. Tzn praca jest, owszem i to sporo, ale jakoś minęło ciśnienie po tym pierwszym projekcie i spokojnie można sobie klepać kod. Można poświęcić się walce z IE, co zajmuje standardowo 50% czasu projektu. Czy ja już wspomniałem jak kocham Microsoft? Dostałem też dzisiaj od admina pytanie, czy dużo projektów planuję na IIS, bo on za bardzo nie chciałby tego trzymać i jeśli to jest jeden projekt, to ok, ale jeśli będzie więcej to będziemy musieli coś przemyśleć. W odpowiedzi dostał maila "Boże, jeśli jeszcze jeden projekt będzie w ASP, to razem z nim wyskoczę przez balkon!" :) Adminów mamy 2, zajmują się serwerami 3 firm w tym naszej. Problem w tym, że ta właściwa (która ich zatrudnia) w listopadzie wyprowadza się do Sydney, co oznacza, że zostanę również administratorem lol :) Ale od czego się ma płatne hostingi i 24 godzinną linię wsparcia!

Weekend zapowiada się pogodnie, więc do zakupów postanawiam dorzucić wędkę :) I tak oto w ten weekend pierwszy raz idę połapać sobie żyjątka. Na razie tylko do zatoki, bo nie mam jeszcze samochodu, ale w przyszłości zamierzam wybierać się na sławetne Nowozelandzkie pstrągi i łososie w góry. Tymczasem wędkę zakupuję tanią, bo jakbym złapał w zatoce orkę albo rekina, wolę ją poświęcić niż walczyć ze stworzeniem :p

Jeśli chodzi o ostatni weekend, byłem na urodzinach Natalii, czyli NZ Polki. Nie wiem czy wam już wspominałem, ale jest tutaj grupa polaków w wieku pomiędzy 20-30 lat, która trzyma się ze sobą, imprezuje i wycieczkuje. Wszyscy bardzo sympatyczni i fajni a część pewnie to czyta, więc pozdrawiam :p
W każdym układzie Natalia zorganizowała urodziny w stylu typowo Kiwuskim. Pierwszy raz byłem na takiej imprezie więc nie bardzo wiedziałem jak się odnaleźć. Otóż impreza w większości to standing party, gdzie każdy w jednej ręce trzyma alkohol, w drugiej jedzenie (głównie z grilla) i rozmawia z okolicznymi gośćmi. Dodatkowo w salonie była głośna muzyka i część tańczyła. Linda określiła to jako typową imprezę Kiwi: alkohol, jedzenie, głośna muzyka i noise control. Akurat obeszło się bez tego ostatniego, ale impreza trzeba przyznać zupełnie inna, niż u nas. Szczególnie, że osób było naprawdę dużo i wyzwanie podwójne :) Obcy język, prawie wszyscy obcy ludzie... Cóż, z czasem na pewno przyjdzie się przyzwyczaić. Mogę za to pochwalić Natalię za jedzenie, bo było przepyszne, i jej męża Jasona, za grillowane jedzenie, które było równie dobre.

Na koniec dwa dowcipy, które usłyszałem wczoraj. Jeden w pracy, drugi jak opowiedziałem w domu pierwszy - od Lindy.

Przyjeżdża policja pod dom i puka do drzwi:
-Kto tam?
-Policja
-Czego chcecie?
-Porozmawiać
-A ile was jest?
-Dwóch
-To porozmawiajcie ze sobą

:))))

I odpowiedź Lindy na dowcip (mam nadzieję, że lokalni nie umieją po polsku :D ):
-Jedzie 4 Maori w samochodzie. Kto prowadzi?
-Policjant

Milego dnia! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz