26 lipca 2010

Od razu inaczej

Odkąd wróciły dziewczyny, wszystko jest inaczej. Standardowo większą część dnia poświęcam na swój projekt, ale już każdą wolną chwilę wypełniają mi dziewczyny. I tak wieczorem oglądając film obie siedziały ze mną na dole, zamiast u siebie na górze, przez co cały film przeszkadzały gadając. A mnie to nawet pasuje, bo bardziej od filmu wolałem usłyszeć kogoś gadającego live ;) Pograliśmy też we 2 z Kitty na play station i byliśmy na kolacji u chłopaków.

I tutaj dłuższa część opowieści. Linda wpadła w niedzielę do mnie od pokoju z pytaniem, czy mam ochotę wpaść do chłopaków (wspomnianej już parę razy pary gejowskiej) na małą kolację, wino i opowiadanie o ich wycieczce. Zgodziłem się, bo w końcu ani razu u nich nie byłem, a przy okazji zaoszczędzi to dziewczynom powtarzania się 100 razy z opowiadaniem. Wiem coś o tym, jak to jest ;)
Zaczęło się jednak od wycieczki do Sylvia Park, gdzie Kitty miała załatwienia w banku i na poczcie. Przez ten czas usłyszałem od Lindy przejmującą historię, jak to podczas ich powrotu Kitty przyprawiła biedną, 41 letnią Lindę o palpitację serca :) W skrócie historia wyglądała tak: dziewczyny na lotnisku zamówiły piwo i hamburgera. Spokojnie sobie jadły, kiedy na tablicy pojawił się napis odprawy ich lotu. Linda szybko skończyła i zaczęła się zbierać, ponieważ mieszkając przez kilka lat w Australii wiedziała, że tanie linie lotnicze mają wejście na samiutkim końcu terminalu a one w dodatku jeszcze nie przeszły przez kontrolę. Zaczęła pospieszać Kitty, która stwierdziła, że przecież jeszcze mają czas i żeby się nie stresowała po czym… poszła zapalić! LOL Linda przez ten czas przeszła całą procedurę i wylądowała jako jedna z ostatnich na odprawie. Pan uprzejmie zaprosił ją do środka, ale ona powiedziała, że nigdzie nie leci bez Kitty. Uprzejmy pan, powiedział, że niestety muszą zamykać a w międzyczasie Pani wywołała 4 razy Kitty przez głośniki na lotnisku :D Odczekali jeszcze chwilę, po czym obsługa zaczęła się pakować i powiedziała, że już za późno i niestety muszą puścić samolot. Tymczasem na horyzoncie pojawiła się Kitty i Linda zaczęła wołać obsługę i błagać żeby się wrócili. Jeden facet się wrócił i tylko ironicznie dodał do Lindy „nie pierwsza i nie ostatnia spóźnialska, ale nie zazdroszczę wam wejścia do samolotu”. Kitty jakby nigdy nic przyszła, bo okazało się, że na polu nie słyszała jak ją wywołują ;) W każdym układzie jak się możecie domyśleć, cały samolot już siedział i wszystkie oczy i palce skierowane na spóźnialskich pasażerów. Linda powiedziała, że chyba nigdy w życiu nie była tak zawstydzona. Jak stare dobre małżeństwo.

Stare dobre małżeństwo lesbijek przywiozło sobie z Australii około 1,5 metrowej wysokości tekturową tablicę z plakatem… półnagiej miss lipca :D Muszę zrobić wam zdjęcie, ale niestety w weekend umarły mi baterie w aparacie. Z okazji urodzin ja dostałem koszulkę z Australii, zupełnie nie związaną z Australią :D i breloczek z bumerangiem ;) Jak tylko odzyskam ją z samochodu, gdzie wczoraj została to powiem wam co jest na niej napisane, bo nie pamiętam a nie chcę spalić.
Kolacja była super, Nick i Evan bardzo sympatyczni i uprzejmi, jak zawsze. Usłyszeliśmy tysiąc historii z Australii, głównie jednak takie, że popijając piwo jeździły szukać kangurów w buszu :D Linda siedziała w samochodzie a Kitty szła za busz zobaczyć, czy nie ma tam kangurów, pomimo ostrzeżeń Lindy, że zamiast kangurów to w krzakach może spotkać jadowitego węża albo po drugiej stronie aligatora, który odgryzie jej nogę :D One razem są prześmieszne, jak surowa mama i niesforny dzieciak. W dodatku zobaczyłem osławiony dom chłopaków, który rzeczywiście jest niesamowity. Wygląda, jakby był wykończony przez projektantów wnętrz. Każdy element ma swoje miejsce, jest mnóstwo ozdób, kuchnia jest super funkcjonalna z elementem, który ja uwielbiam, czyli przedzielającym kuchnię dużym blatem + krzesłami barowymi przy nim. Musiałem spytać, czy aby na pewno oni sami to wszystko zrobili. Usłyszałem tylko potwierdzenie :) niesamowite, oni naprawdę muszą być gejami :D W dodatku mają 2 duże psy (jeden pochodny od husky a drugi… hmm sam nie wiem, ale takiej samej wysokości, smukły z krótką sierścią i rudy). Jednego mają z organizacji ochrony zwierząt, ponieważ był bity w poprzednim domu, przez co teraz jest ogromną przylepą. Mają też dużą papugę, która ma 10 lat i potrafi tylko powiedzieć „ure-a-bitch”!!! A przynajmniej coś w tym stylu przez to swoje skrzeczenie. I non stop rusza głową góra dół jakby była pochodzenia żydowskiego ;)
Dobra, tyle na dzisiaj. Czas się zabrać dalej zaswoją pracę. Tymczasem rano dostałem 2 telefony o kolejnych rozmowach rekrutacyjnych we wtorek i czwartek. Poczekamy, zobaczymy. Być może plany awaryjne trzeba będzie odłożyć w czasie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz